DOGRAJDOŁEK vol 1 – marzec 2024

WAŻNE: W poniższe produkcje miałem okazję zagrać w ramach działalności inicjatywy Indie Pearls (zachęcam do obserwowania nagród Indie Pearls!). Klucze do niektórych z tych gier udostępnił wydawca lub studio odpowiedzialne za nie.

Słowem wstępu

Koło życia toczy się cały czas, codziennie na Steamie pojawia się blisko 50 gier, a łącznie w 2023 roku pojawiło się ich ponad 14,5 tysięcy. Nic dziwnego, że gracze ich nie kończą i nie jest w tym nic złego. Czasem produkcja po prostu nie porwała, innym razem jest świetna, ale codzienność życia nie sprzyja graniu. Nie inaczej jest u mnie. Mam jednak ogromną chęć wypowiedzenia się czasem o produkcjach, które poznałem w niewielkiej tylko części.

Dlatego też powstał ten format. Dograjdołek będzie pojawiał się cyklicznie (około co 2 miesiące) i będzie zbierał moje opinie na podstawie paru pierwszych godzin rozgrywki ogranych gier (które prawdopodobnie porzuciłem lub odłożyłem na odpowiedni moment).

Poniżej pierwsza odsłona tego formatu, która przedstawi produkcje, w które miałem okazję zagrać w marcu 2024 roku.

PACIFIC DRIVE

Obserwowałem ten tytuł od pierwszych zapowiedzi. Klimatyczny, mroczny, poruszający temat anomalii z ciekawym zamysłem na siebie jako rogalik, w którym pętla polega na rozbudowywaniu auta. Zapowiadało się cudownie!

Po uruchomieniu gry szybko zaintrygowała, by ostudzać moje zapędy z każdą kolejną minutą. Nie jest to wina samej gry. Wydaje mi się, że nie jest ona w pełni dla mnie. Nigdy nie byłem fanem motoryzacji, jednak miałem nadzieję, że reszta mechanizmów mnie wciągnie i sama produkcja będzie łagodniej wprowadzać gracza. I tutaj się ogromnie pomyliłem. Już w pierwszym rogalikowym runie pogubiłem się i znudziłem eksploracją i zbieraniem ciągle tych samych surowców. Samo też kierowanie pojazdem wydawało mi się trudne do wyczucia, ale to może być kwestia ogrywania gry na myszce i klawiaturze.

Wierzę mimo wszystko, że mimo pierwszych złych odczuć, może być to produkcja warta uwagi. Mam zamiar do niej wrócić wkrótce. Jeśli coś się zmieni na pewno wrócę i wspomnę o tym w kolejnej odsłonie tego formatu.

THE THAUMATURGE

Jakbym miał opisać tę produkcję w skrócie powiedziałbym – gra skrajności. Jest to naprawdę porządnie wykonany RPG od polskiego studia Fool’s Theory. W grze jako wspomniany w tytule Taumaturg próbujemy rozwikłać historię pewnej śmierci z pomocą salutorów (demonów/upiorów widocznych tylko przez nas). Szybko trafiamy na sprawnie działający system prowadzenia śledztw i ładną oprawę graficzną. Jeszcze ładniej robi się, gdy trafiamy do Warszawy, gdzie dzieje się większość gry. Miasto jest zaskakująco duże i dobrze odwzorowane, mieszkańcy stolicy mogą nawet poznać część miejsc, które jest szansa odwiedzić także w realnym świecie. 

Do kolejnych zalet dodałbym wciągającą fabułę główną, która ciągnie całą grę. Niestety właśnie tutaj pojawia się największy problem. Choć gra fabularnie potrafi zachwycić, dzieje się to tylko w wątku głównym i z najważniejszymi dla historii postaciami. Wszystko po za tym, najprostsze nawet dialogi z NPC, wydają się robione na kolanie. Są drętwe, nijakie, a czasem nawet irytujące. Nie pomagają też głosy postaci, które nie są najwyższej jakości (nie dotyczy się to jednak do kilku postaci z wątku głównego i naszego bohatera). Drugą ogromną rysą na tej produkcji, która u mnie spowodowała odrzucenie tej gry w kąt to system walki. Niestety w dużym skrócie można by go opisać “jRPGowe potyczki po europejsku w domu”. Nawet na najniższym poziomie trudności są zbyt wydłużone i po prostu nie angażujące. A z walkami turowymi nie mam problemu i często wolę w mniejszych produkcjach.

Mimo jednak wspomnianych wad, nie jest to gra zła i jeśli lubicie klimaty zaborów Polski i okultyzmu to jest idealna propozycja dla was.

BALATRO

Kolejny rogalik na liście, ten dla odmiany okazał się uzależniającym bagnem bez dna. Od strony game designu otrzymaliśmy prawdziwe arcydzieło. A do tego z oryginalnym pomysłem na siebie.

Balatro łączy pokera z budowaniem własnej talii oraz loopem rogalikowym. Głównym celem gry jest ulepszanie i dokupowanie takich kart by zdobywać jak najwyższą liczbę punktów, każda kolejna partia to większy próg punktów, które musimy przebić, aby przejść dalej. Wspomagają nas w tym między innymi:

Ulepszone karty – każda karta może posiadać dodatkową umiejętność, dla przykładów dodawać więcej punktów do puli czy nawet je mnożyć.

Jokery – w jednym momencie możemy trzymać ich 5 i każdy z nich znajduje się poza talią. Dzięki nim otrzymujemy pasywne efekty działające podczas rozgrywki.

A to nie jest wszystko, mamy tutaj tego więcej – Karty Tarota czy Planet. Pętla wciąga niesamowicie i zachęca do kolejnej próby wygrania i testowania nowych efektów od Jokerów, kart oraz różnorodnych sposobów na zbudowanie talii. Nie odblokowałem w tej grze jeszcze wszystkiego, ale chętnie do niej wracam co parę dni i zachęcam was do jej sprawdzenia!

BEARNARD - Demo

Druga gra skupiona na wykorzystywaniu kart. Jest to świetnie zapowiadająca platformówka, która skupia się na strategicznym myśleniu. Niech nie zmyli was słodki miś, jest on opryskliwy, ale nic dziwnego, życie w jego lesie nie jest łatwe. Szybko odczuć można, że nie będzie to spacerek.

Wykorzystujemy posiadane karty, aby łukiem pokonać przeciwników na naszej trasie. Oprócz prostych ataków, mamy strzały specjalne, które dodatkowo mogą tworzyć ze sobą comba np. strzały ognia i wiatru mogą wspólnie połączyć się w ogniste tornado. Nie ukrywając byłem w szoku ile jest tych zależności, a także ile mi zajęło nauczenie się w jaki sposób nie dostawać po łapach od groźnych grzybków i krasnali. Potyczki są naprawdę satysfakcjonujące. Nie mogę doczekać się premiery.

Warto wspomnieć, że grę tworzy jedna osoba – Michał Wikliński. Zachęcam do dodawania gry do wishlisty!

THE CUB

Jest to spin-off świetnego Golfclub: Nostalgia. Ślicznej relaksującej gry z jeszcze lepszym udźwiękowieniem i soundtrackiem. Podczas powolnego gameplayu w tle słuchamy radia z przepięknymi utworami i historiami post-apokaliptycznego świata, w którym to najbogatsi ludzie uciekli przed zagładą na Marsa.

The Cub osadzony jest w tym samym świecie. Tutaj jednak gramy dzieckiem, które cudem przetrwało tragedię jaka spotkała ziemię i zostało wychowane przez wilki. Sama fabuła jest nie zajmująca, za to oprawa graficznie dużo zyskała porównując do klimatycznego lecz prostego wizualnie Golfcluba. Radio stało się bardziej tłem na rzecz dużo szybszej rozgrywki. Nadal jednak są to przyjemne dla ucha utwory, a także świetne efekty dźwiękowe – zdecydowanie to jest najmocniejsza strona gry zaraz obok grafiki. 

To co jednak nie zagrało i odrzuciło mnie, to nieprzyjemny i nierówny gameplay. Bywały momenty gdy postać nie odwzorowała zawsze kierunku, w którym chciałem ją skierować. Dodatkowo, choć gra jest raczej prosta pojawiały się niesamowicie irytujące momenty, które niepotrzebnie wymuszały ogrywanie niektórych momentów po kilkanaście razy. Pewną sekwencję z wagonikami dosłownie musiałem nauczyć się na pamięć. Nie tego oczekiwałem od tego studia, który przede wszystkim zachwycił mnie w pierwszej odsłonie klimatyczną narracją. Jeśli miałbym polecić to właśnie zagranie mimo wszystko w Golfclub: Nostalgia.

Spodobał ci się artykuł?

Możesz wesprzeć mnie na stronie buycoffee.to/rauqk i postawić kawę.
Zawsze ubarwi mi to dzień i zmotywuje do dalszego pisania.