Nintendo Switch 2 – nowa generacja handhelda

Poniższy artykuł został napisany przez Kamila 'Skrybę’ Biskupika. Serdecznie zapraszam na jego instagrama (link), gdzie przeczytać można fragmenty jego opowiadań. – Paweł 'Rauqk’ Kiełtyka

Wstęp, a sprawa nintendowska

Na wstępie muszę zawrzeć najważniejsze. Konsolę, jak i wszystkie gry, zakupiłem sam. Nie testowałem też GameChatu, bo nie posiadam kamerki no i nie mam znajomych, z którymi mógłbym to sprawdzić. Skoro to już mamy za sobą, mogę Was oficjalnie zaprosić na moje omówienie najnowszego sprzętu Nintendo – Switch 2. 

Bezpieczna ewolucja

Pierwszy Switch był dla Nintendo swoistym „być albo nie być”. Jak już dobrze wiemy – po ośmiu (!) latach – okazał się strzałem w dziesiątkę i szybko stał się oczkiem w głowie domu Mario i spółki. Nic więc dziwnego, że doczekaliśmy się jego ewolucji. Nintendo zdążyło już przyznać, że czasy eksperymentów minęły. Ale to nie znaczy, że Switch 2 to tylko kosmetyczna aktualizacja. Cyferka „dwa” nie pojawiła się tu przypadkiem – poza większą mocą (a jak wiadomo, z większą mocą przychodzi większa odpowiedzialność), konsola przynosi też kilka innych zmian. Część z nich to kroki naprzód, inne mogą budzić wątpliwości.

Proszę państwa, oto drugi Switch

Pierwsza styczność z następcą „pstryczka” wywołała mieszane emocje, ale jedno jest pewne — nie jest on tani, dosłownie, jak i w przenośni. Switch 2 sprawia wrażenie bardzo eleganckiego i solidnego sprzętu. Do tego jest naprawdę duży. Z jednej strony moje całkiem spore dłonie cieszą się z tego powodu, bo poprzednie kontrolery były po prostu dla mnie za małe. Jednak z drugiej strony, przez ten rozmiar nowy Switch traci trochę na ergonomii. Ręce szybciej się męczą, zwłaszcza gdy korzystam z konsoli pod kołderką. To już nie czasy kieszonsolek, a raczej… plecakosolek. Choć pierwsza generacja Swicha już trochę to zapowiadała, to jego następca podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Gorzej, że wkrótce do tej poprzeczki przyda się drabina.

Zagłębiając się w kwestie gabarytów, nie sposób pominąć ekranu, który… zaskoczył mnie na plus. Wiadomo, to nie OLED, ale jakość tego LEDowego wyświetlacza i tak robi naprawdę dobre wrażenie. Gdyby nie wersja OLED pierwszego Switcha, skok jakościowy byłby jeszcze większy, ale cóż — tak to już jest. To w żadnym wypadku nie jest słaby ekran, choć nie zdziwię się, jeśli za dwa lata doczekamy się OLEDowej rewizji sprzętu. Sam nie pogardziłbym, gdyby taki ekran pojawił się od samego początku.

Warto też wspomnieć o nowych joy-conach. Jak już wspomniałem, są większe — co dla moich dłoni jest dużym plusem. Są znacznie wygodniejsze, a dzięki powiększonym przyciskom mam większą kontrolę nad tym, co dokładnie naciskam. To ewolucja, nie rewolucja. No i oczywiście słynne magnetyczne odpinanie — działa sprawnie, jest wygodne i na razie nie powoduje problemów ze sprzętem. Według mnie to znacznie lepsze rozwiązanie niż szyny, które z czasem ulegały zużyciu. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie z kultowym „driftowaniem” kontrolerów.

Do tego doszła jedna z najgłośniejszych nowości — funkcja myszy. Miałem okazję ją przetestować i na krótką metę korzystanie z niej do obsługi interfejsu jest całkiem przyjemne, ale na dłuższą, cóż…opowiem o tym przy Cyberpunku.

Chyba dosyć niecodziene porównanie, ale dzięki temu widać jak na przestrzeni lat ewoluowała wielkość "kieszonsolek". Od PSP, przez New Nintendo 3DS XL, aż po Nintendo Switch 2.

Pokaż hydrauliku, co masz w środku

Switch 2 jest nieporównywalnie szybszy od swojego poprzednika. Nie chodzi tu tylko o czas ładowania gier, ale o całą infrastrukturę systemu. Wyraźnie czuć, że zastosowano znacznie szybszą pamięć. Oczywiście, pomaga też lekki i responsywny interfejs, ale nawet sam EShop wreszcie działa tak, jak powinien od samego początku. To nie jest żaden zastój w porównaniu do starszej generacji — a o Wii U nawet nie wspominając. Kto wie, ten wie. A im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

No właśnie — dalej jednak trochę pusto. Brakuje dodatkowych motywów czy upiększeń systemu. Dla mnie nie jest to wielka wada, ale pamiętając, jak wyglądała sprawa na 3DS-ie, trochę to boli. Mam nadzieję, że tym razem dostaniemy coś więcej niż kolekcję całych dwóch (!) motywów: białego (!) oraz… czarnego!

Pod względem interfejsu nic się nie zmieniło.

Jeszcze pod jednym względem system jest naprawdę szybki — chodzi o pobieranie, które znacznie przyspieszyło, dzięki czemu dużo przyjemniej zgrywa się gry i łatki z EShopu. Oczywiście, czasem serwery bywają bardziej przeciążone, innym razem mniej, ale generalnie widać wyraźną poprawę.

Zwróćcie jednak uwagę na sposób przenoszenia danych ze starej konsoli na nową. Z tego, co słyszałem, Switch 2 nie będzie automatycznie łączył się z sieciami 5 GHz, jeśli ponownie nie dodacie ich ręcznie. Alternatywnie może pomóc zresetowanie konsoli.

O tożsamości konsoli - gry

O grach na Switchu 2 zrobiło się głośno z dwóch skrajnych powodów. Po pierwsze, Mario Kart World jest świetne, po drugie — poza nim na premierę nie ma zbyt wielu nowych tytułów. Owszem, pojawiły się porty takie jak Cyberpunk 2077, Street Fighter 6 czy Hitman, ale nie są to produkcje świeże. Rozumiem takie opinie, jednak nie oznacza to, że Switch 2 nie ma w najbliższym czasie nic do zaoferowania. Już w przyszłym miesiącu ukaże się obiecujący Donkey Kong Bananza, a nieco później nareszcie zobaczymy długo wyczekiwany Metroid Prime 4: Beyond.

 

W tej recenzji skupię się jednak na dwóch produkcjach, które kupiłem od razu po premierze: Mario Kart oraz Cyberpunku.

Mario Kart World

Nie będę owijał w bawełnęMario Kart World to wybitna produkcja pod wieloma względami. Ale to nie znaczy, że jest idealna. W poprzedniej części spędziłem dobre 200 godzin – jak na mnie, to naprawdę dużo. Tym bardziej cieszy mnie, że większość rzeczy, których nauczyłem się w Mario Kart 8 Deluxe, mogę spokojnie wyrzucić do kosza.

Wprowadzono wiele drobnych, ale istotnych zmian. Driftowanie zyskało nowy charakter – zakręty pokonuje się teraz inaczej. Nie trzeba już trzymać przycisku, by przedmiot osłaniał plecy, a lot stał się bardziej kontrolowalny, choć nadal czuć pewną bezwładność. Mógłbym długo wymieniać te usprawnienia – i szczerze się cieszę, że to nie jest po prostu Mario Kart 8 Super DeluxeNo i oczywiście: pojawiły się nowe triki – jazda po poręczach, szynach i ścianach. Początkowo trudno się do tego przyzwyczaić, ale to tylko podsyca motywację do nauki. Po obejrzeniu kilku filmików w internecie widzę, jak ogromny potencjał wyścigowy i speedrunerski drzemie w tych zaawansowanych manewrach! Wreszcie mamy coś, co faktycznie dodaje głębi – znacznie większą niż antygrawitacja z poprzedniej części.

A jeszcze nie wspomniałem o najważniejszych nowościach!

Przede wszystkim zmieniła się natura samych wyścigów. Chyba po raz pierwszy w historii serii mamy lotne starty, które potrafią całkowicie zmienić dynamikę początku rywalizacji. Same trasy dostosowano do 24 graczy – są znacznie szersze. Nie jestem największym fanem tej zmiany. Czasami jest tu za dużo prostych odcinków, a ciasnota między ścianami i przepaściami zawsze dodawała trochę adrenaliny.

Ale czy tej grze brakuje adrenaliny? Skądże!

Najlepszym dowodem na to jest nowy tryb – Knockout Tour, czyli długodystansowy Battle Royale. Szczerze się dziwię, że nie pojawił się wcześniej w serii, bo od razu stał się moim ulubionym. W każdym momencie czujesz presję – jeden mały błąd może oznaczać dyskwalifikację. A rozgrywka na podzielonym ekranie (tu pozdrowienia dla mojej dziewczyny!) nabiera zupełnie nowego charakteru w porównaniu do klasycznego Grand Prix. W skrócie tryb wygląda tak, że ścigasz się na terenie kilku torów i ścieżce między nimi. Każde przekroczenie etapu dyskwalifikuje kolejnych uczestników, aż do ostatniej czwórki która ściga się o zwycięstwo.

Tryb Knockout to jazda bez trzymanki i doping adrenaliny, którego brakowało w tej serii.
Sprytne użycie nowych trików może zmienić twój wyścig. Tu akurat nie jest ich najlepsze wykorzystanie.

No dobrze, ale w tej beczce miodu znalazła się łyżka dziegciu. Chodzi o promowany otwarty świat, który okazał się być…niedogotowany. Jego funkcja sprowadza się do robienia pojedynczych wyzwań, które w ciekawy sposób mogą uczyć nowych sztuczek jak jazda po poręczach i ścianach, czy zbierania skórek postaci. Poza tym, jest naprawdę pusto. Można oczywiście sobie pojeździć bez celu, aby zwiedzić tytułowy Świat, ale ile czasu można robić coś takiego. Nie jest to najlepiej uzupełniony otwarty świat w historii gier wideo. Mam nadzieję, że Nintendo z czasem się zreflektuje i doda tam jakieś aktywności, które mogłyby działać trochę jak w Burnout: Paradise, czyli zebrać kilku graczy w jednym miejscu, aby rywalizowali o najlepszy wynik trików albo coś w tym stylu. 

Jak już przeszliśmy do wad, to muszę też wspomnieć o tych skórkach. Samo ich zbieranie jest aktywnością totalnie opcjonalną i nie wpływa na gameplay. I dobrze, można sobie je zebrać i będą tam gdzieś w menu. No ale nie są niestety tam gdzieś w menu, tylko zapychają tabele wyboru postaci, przez co ta staje się nieznośnie długa. Czemu nie mogliby wrócić do tego co było w Mario Kart 8, gdzie po wybraniu naszego rajdowca wyświetlały się jego opcjonalnie stroje? Nie wiem. To też oczekuje zmiany, bo jeśli dojdą kolejne postacie (oddajcie mi Linka!), to słabo to widzę. 

Cyberpunk 2077: Ultimate Edition

Stało się. CD Projekt RED wypuścił na najnowszą konsolę Nintendo jedną z najmocniejszych premier startowych – i to w naprawdę świetnej jakości! Jestem szczerze pod wrażeniem, jak dobrze działa ta gra na, bądź co bądź, przenośnym urządzeniu. Wczytałem swój zapis z PC – tak, możesz to zrobić – i… miał być tylko test, a skończyło się na ukończeniu drugiej połowy głównego wątku oraz rozpoczęciu dodatku Phantom Liberty. Może przemawia przeze mnie miłość do tej gry, bo nie ukrywam: uwielbiam Cyberpunka, nawet mimo jego oczywistych wad.

Produkcja jest w pełni grywalna i świetnie sprawdza się „pod kołderką”. Co więcej – nawet podczas jazdy przez Corpo Plaza konsola nie zamienia się w suszarkę. Choć wiecie co wtedy potrafi zaszaleć? Liczba klatek. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie wydajność faktycznie spada. Podobnie zauważyłem drobne spadki w Dogtown. Nigdy jednak nie był to poziom, który czyniłby produkcję niegrywalną. Słyszałem też, że niektórym gra potrafi się wysypać do menu głównego – mnie to na szczęście nie spotkało, ale warto mieć to na uwadze. 

Modele postaci wyglądają cudownie i na pewno przebijają to co widzeliśmy na SteamDecku. Już nawet nie będę wspominać o wersji na podstawowe PS4 i XONE.
Dla testu zainicjowałem całkiem sporą strzelaninę przy wjeździe do DogTown. FPSy skakały, ale i tak nie było źle.

Cyberpunk 2077 jest też świetnym pretekstem do omówienia trybu myszkowego w Switchu 2. Sama aranżacja sterowania jest jak najbardziej przyjemna choć dziwię się, że niektóre akcje zamiast zrobić LPM wykonuj się przyciskiem A czy Y. Czasami to niewygodne, ale do przeżycia. Niestety do przeżycia nie jest ergonomia tego trybu. Niby wygodny, bardzo precyzyjny i przyjemny w krótkim czasie, ale no właśnie, tylko w krótkim. Im dłużej siedzę z tym joy-conem tym odczuwam większy dyskomfort. Z tego powodu mogę nazwać ten tryb ciekawostką, przynajmniej na razie. Można było się tego spodziewać, bo każdy z nas wie jak wygląda standardowa myszka, a kontrolery drugiego Switcha niestety od tego odstępują. Mimo wszystko cieszy mnie, że zostały połączone dwa najlepsze światy, czyli precyzyjne celowanie myszką i poruszanie się grzybkiem. Choć mogło być to lepsze, to nie da się mieć wszystkiego. Chociaż patrząc na cenę tego wszystkiego…

O monetyzacji słów kilka

…to nie jestem najpozytywniej do niej nastawiony. W sumie jak większość osób. Czy absurdem jest brak polskiego języka w oprogramowaniu? Oczywiście, jeszcze za taką cenę i biorąc pod uwagę jaki tytuł, poza Mario Kartem, był największą premierą na najnowszym systemie wielkiego N. Firma z Kioto naprawdę by nie zbiedniała od lokalizacji na nasz język, a mogłaby wiele zyskać. Tak, jestem świadomy, że lokalizacja głównie jest podyktowana tym gdzie są oficjalne siedziby Nintendo, ale to nie zmienia faktu, że po ewenemencie jakim był pierwszy Pstryczek, Polska stała się nareszcie o wiele bardziej świadoma pod względem obecności czerwonych na rynku i nie wspomina ich jedynie przez Mario na Pegasusa. Nie uważam ceny samej konsoli za coś przesadzonego, bo mimo wszystko to porządny sprzęt. Za przesadzone za to uważam ceny gier, głównie tych najważniejszych typu Mario Kart czy nadchodzący Donkey Kong. No i nie zapomnijmy o płatnej instrukcji jaką jest Nintendo Switch 2: Welcome Tour

Podsumowanie

Nintendo Switch 2 to świetny sprzęt. Godna ewolucja tego, co przez ostatnie osiem lat trzymaliśmy w naszych dokach. Nie jestem jednak pewien, czy z czystym sumieniem poleciłbym go każdemu. Jeśli wciąż cieszysz się swoim pierwszym „pstryczkiem”, nie musisz się go pozbywać – chyba że naprawdę masz na to ochotę. Switch pierwszej generacji nadal będzie wspierany, a nawet dostanie Metroid Prime 4: Beyond. Możesz więc spokojnie poczekać na obniżki cen czy pierwsze większe wyprzedaże.

Jeśli jednak nigdy nie miałeś Switcha, to teraz jest idealny moment, by nadrobić. Masz okazję poznać jedną z najbogatszych (i pod wieloma względami – najlepszych) bibliotek gier w jej najbardziej dopracowanej wersji. Cyberpunk, Mario Kart, Zelda, Metroid i wiele innych cudownych tytułów już czeka – i tym razem nie będzie zgrzytania zębami przez optymalizację. Choć szczerze mówiąc, ja nigdy szczególnie na nią nie narzekałem.

Mam nadzieję, że ten tekst odpowiedział na kilka Twoich pytań – i może pomógł w podjęciu decyzji. A ja? Uwierzyłem Nintendo i wierzę w Switcha 2. Mimo wszystko, nie sądzę, żebym tego pożałował.

Miłego dnia – i dobrej zabawy!

Spodobał ci się artykuł?

Możesz wesprzeć mnie na stronie buycoffee.to/rauqk i postawić kawę.
Zawsze ubarwi mi to dzień i zmotywuje do dalszego pisania.